Był rok 1997 r., Dolny Śląsk pustoszyła powódź stulecia, a moja córka w dziecinnym łóżeczku słuchała Mozarta, niekoniecznie chcąc tego słuchać. Muzykę puszczał tatuś, który Mozarta słucha od zawsze (od „Amadeusza” ściśle mówiąc) a wtedy znający już pojęcie „Efekt Mozarta” i wierzący w jego moc sprawczą. Wtedy, a może właśnie wtedy, bo o „efekcie” było w latach 90-tych szczególnie głośno. Wszystko zaczęło się w roku 1993, kiedy to w czasopiśmie „Nature” opublikowany został artykuł, w którym trzej badacze Uniwersytetu Kalifornijskiego, na czele z Frances’em H. Rauscherem, ogłosili, że badani przez nich studenci po zaledwie 10 minutach słuchania jednej z sonat Mozarta uzyskali znaczącą poprawę rozumowania przestrzennego.
Efektowny efekt Mozarta i mnóstwo pieniędzy z niego

Znaczącą, bo szacowaną na 8-9 punktów w skali IQ. Samo pojęcie „efekt Mozarta” ukuł Alfred Tomatis, ale popkulturowym blaskiem „efekt” zajaśniał dzięki Donowi Campbellowi, który postanowił na zjawisku zrobić czysty biznes, sprzedając specjalnie przygotowywane na tę okoliczność płyty. Do 2003 r. sprzedał ich we własnym sklepie internetowym w liczbie ponad 2 mln egzemplarzy (sic!). Kiedy wpisałem do wyszukiwarki na amazon.com „Mozart effect” otrzymałem ponad 2,6 tys. wyników na 16 stronach.
Efekt nietrwały ale …. wytrwały
Jest rok 2017 i od kilku lat nie ma wątpliwości, że „efekt Mozarta” to jedna z popularnych bujd, która swoją żywotność zawdzięcza 1) marketingowi szeptanemu 2) zasadzie reaktancji: im więcej badań zaprzecza temu efektowi, tym mocniej zwolennicy tego efektu stają w jego obronie. Konia z rzędem temu, na jakim etapie rozwoju tej legendy miejskiej miejsce studentów zajęły … niemowlęta. Przeglądając internet wyszukałem inne ciekawe pomysły: „Stwierdzono naukowo, że muzyka pobudza rozwój układu nerwowego i mózgu. Dzieci regularnie słuchające muzyki klasycznej łatwiej się koncentrują i szybciej zapamiętują. Dzieci te są też bardziej kreatywne, a także z większą łatwością przyswajają sobie języki „. W innym miejscu wyczytałem, że efekt Mozarta działa praktycznie od zapłodnienia, ponieważ muzyka komunikuje się z macicą. Podsumowując: słuchając Mozarta zwiększysz swoją inteligencję, koncentracje, pamięć, znajomość języków, a nawet poprawisz komunikację z macicą, pod warunkiem, że ją masz. Siła rażenia efektu Mozarta jest tak duża, że słyszało o nim 80% Amerykanów, a senat stanu Floryda przyjął swego czasu ustawę, zobowiązującą ośrodki opieki społecznej do codziennego puszczania muzyki klasycznej niemowlętom (znów te niemowlęta biedne …).
A naukowcy swoje …
Co na to naukowcy?
Przeprowadzone przez naukowców badania wykazały m.in., że wyniki testów na inteligencję są mniej więcej takie same w przypadku słuchania pogodnego Mozarta, jak i smutniejszego Albinioniego. Wsłuchiwanie się w ciszę dawało zresztą wyniki podobne (Thompson, Schellenberg, Husain, 2001). Efekty podobne do Mozartowskiego dawało słuchanie audiobooka z nagraniem horroru Stephena Kinga (Nantais, Schellenberg, 1999), bądź też inne dowolne działanie dające poczucie zadowolenia (Chabris, 1998). Do podobnych wniosków doszedł Jakob Pietshnig (2010) i jego zespół – pobudzenie emocjonalne powodowane poprzez słuchanie tłumaczy poprawę percepcji, ALE jest to efekt krótkotrwały i zależy w dużej mierze od preferencji muzycznych słuchającego, a nie od wyboru konkretnej sonaty Mozarta.
Słuchasz reggae? Jesteś leniwy, czyli dalsze zabawy z muzyką
Profesor Adrian North przez 3 lata przebadał 36 tys. osób z ponad 60 krajów i doszedł do wniosku, że istnieje zależność pomiędzy tym, czego słuchamy, a cechami osobowościowymi:
- Fani BLUESA – mają wysoką samoocenę, są kreatywni, otwarci, łagodni i swobodni
- Fani JAZZU – mają wysoką samoocenę, są kreatywni, otwarci i swobodni
- FANI MUZYKI KLASYCZNEJ – wysoka samoocena, kreatywność, spokojni introwertycy
- Fani RAP/HIP-HOP – mają wysoką samoocenę i są otwarci
- FANI OPERY – wysoka samoocena, są delikatni i kreatywni
- Fani COUNTRY and WESTERN MUSIC – są pracowici
- Fani REGGAE – wysoka samoocena, ale nie lubią ciężko pracować, są towarzyscy, łagodni,
- Fani DANCE – są kreatywni, otwarci i niedelikatni
- Fanie Indie – niska samoocena, kreatywność, mało pracowici i mało delikatni
- Fani POPU – pracowici i konwencjonalni
- Fani PRZEBOJÓW – wysoka samoocena, pracowitość, otwartość, delikatność, ale mała kreatywność i brak luzu
- Fani ROCKA I HEAVY METALU – są łagodni, kreatywni, mają niską samoocenę i skłonności do lenistwa
- Fani SOULU – są kreatywni, łagodni i spokojni
Jako fan Led Zeppelin, Milesa Davisa, Karola Szymanowskiego i włoskiej opery, słuchający w trakcie pisania tego artykułu Jane’s Addiction trochę się w tym pogubiłem i muszę pomyśleć, jak połączyć własną otwartość z introwersją, kreatywność z lenistwem, a w szczególności niską samoocenę z wysoką … Muzyki lubimy jednak słuchać wszyscy i teraz pytanie, jak wykorzystać nasze hobby w uczeniu się.
Muzyka nauczy nas wiele
czyli o praktycznych zastosowaniach muzyki w trakcie uczenia się
1. Lubisz muzykę? to słuchaj ją podczas uczenia się. Pomijając wątpliwe badania sugerujące wpływ muzyki na zdolności poznawcze (jedno sponsorowane było przez Spotify!), jeśli czujesz, że pozytywnie wpływa to na Twój nastrój i nie przeszkadza w koncentracji, słuchaj, dobierając sobie ulubione utwory/wykonawców/płyty. Niekoniecznie musi to być „Dla Elizy” Beethovena, jak wyczytałem na jednej stronie internetowej.
2. Pobudzenie emocjonalne. Pamiętasz? Pisałem wyżej, że krótkotrwały efekt działania muzyki tłumaczy się najczęściej pobudzeniem emocjonalnym, który towarzyszy jej słuchaniu. To kolejny argument, żeby łączyć naukę ze słuchaniem muzyki.
3. Podzielna uwaga. Cały okres lat 80-tych (podstawówka i liceum) w czasie uczenia się słuchałem namiętnie „Trójki”. Kaczkowski, Niedźwiedź, czy „Beksa” nie stanęli mi na przeszkodzie w uzyskaniu wykształcenia. Wyrobiłem natomiast w sobie zdolność podzielnej uwagi, która przydaje mi się przez całe życie. Przy okazji poznałem znakomite zespoły muzyczne, albumy i charyzmatycznych prezenterów radiowych.
4. Czy muzyka jest dobrym testem psychologicznym? Przynajmniej u mnie. Nazywam to testem „Live evil”. Nazwę wziąłem z płyty koncertowej Milesa Davisa, z okresu w którym Miles eksperymentował z łączeniem rocka i jazzu. Cóż, otwarcie mówię, że ze względu na kakofonię ostrych dźwięków (mniam!!) nie jest to płyta łatwa w odbiorze. Jak jej „używam”? Jeśli słucham ją tak jak zazwyczaj (czytaj: z zachwytem) jest to dla mnie wskazówka, że stan moich nerwów jest w dobrym stanie! W fazie zmęczenia zamiast „Live-evil” zaczynam słuchać płyt typu „Older” George’a Michaela, co jest dla mnie sygnałem, że pora zwolnić. Gdybym odczuł potrzebę wysłuchania całej płyty Janusza Radka poszedłbym na urlop, a w przypadku Ich Troje od razu udałbym się na psychoterapię. „Wypoczęty” i „zmęczony” mózg (organizm) w moim przypadku mają inne zapotrzebowania muzyczne. Skonstruuj własny pakiet muzyczno-diagnostyczny, którzy będzie Cię informował o stanie twoich nerwów, samopoczuciu i kondycji ogólnej.
5. Co dzieje się w głowie, gdy słuchasz muzyki? Neurobiolog i muzyk rockowy Daniel J. Levitin, w książce „Zasłuchany mózg. Co się dzieje w głowie, gdy słuchasz muzyki”, pisze, że podczas słuchania w naszym mózgu zachodzą reakcje podobne jak przy rozwiązywaniu zadań matematycznych. Mózg więc pracuje, analizuje, pozostaje aktywny. Geniuszem od samego słuchania muzyki nikt nie zostanie, ale jest to z pewnością jedna ze ścieżek naszego rozwoju intelektualnego i duchowego. Warto więc się zasłuchać! (zakończenie artykułu muzycznie sponsorował Steven Wilson i jego płyta 4 1/2).
A TY? co słuchasz ucząc się?
Źródła:
Lilienfeld Scott O., Lynn Steven Jay i inni…50 wielkich mitów psychologii popularnej, Wydawnictwo CiS 2011
Levitin J. Daniel, Zasłuchany mózg Co się dzieje w głowie, gdy słuchasz muzyki
North, A. C. and Hargreaves, D. J. (2008). The social and applied psychology of music. Oxford: Oxford University Press.